Czy sprzęt uratuje nas przed lawiną?

Dziś dobrze przygotowany do warunków narciarz musi ubierać się dość długo, a kiedy już jest w pełnym rynsztunku przypomina kosmitę, albo co najmniej astronautę.

Kiedyś narciarz zakładał sweter, czapkę z naturalnej wełny, brezentową kurtkę, przypinał rzemieniami drewniane deski do skórzanych butów i ruszał. Czasem podchodził pod górę, czasem zjeżdżał np. z Kasprowego po lodzie na krechę, czasem pięknie skręcał, czasem pokonywał trasę telemarkiem. Nie bujał się w gondoli, ani nie wozili go helikopterem na dziewiczą trasę, bo jeszcze niedawno nie było nawet wyciągów, helikopterów, ratraków i armatek śnieżnych, a same narty po prostu ułatwiały życie. Nie znał warunków na samej górze, bo nie miał internetu. Żaden ratrak nie przygotowywał mu trasy. Nie było sztucznego dośnieżania. Nie mógł więc zjeżdżać „na robota”, nie patrząc na przeszkody. Nie mógł też z niesmakiem narzekać na to, że ktoś nie przygotował mu trasy. Nie miał GPSa ani telefonu, ani lokalizujących go czipów w sprzęcie.

Przed lawiną chroniła go wiedza, intuicja, doświadczenie, rozsądek i odpowiedzialność! Nie ma nic złego w tym że narty nie są dziś środkiem transportu, a tylko świetną zabawą. Dziś mamy przygotowane świetnie trasy; dośnieżone, wyrównane i monitorowane. Chroni nas sprzęt, elementy ubrania, elektronika i świetnie wyposażone służby ratunkowe…a jednak sztuka uratowania człowieka przed śmiercią nie zawsze się udaje.

sława narciarze

Niech zachwyt nad technologią nie zabierze nam intuicji i rozsądku, bo dobry sprzęt nie zawsze się sprawdzi. Podam wam przykład z mojego najbliższego kręgu, wyjątkowo tragiczny przykład na to, że nie można do końca wierzyć rzeczom martwym, że nie zawsze sprzęt uratuje nam życie. Zabawa, wypoczynek, urlop może… źle się skończyć. Opowiem jak zginął w lawinie mój brat wraz z synami w lawinie w Tignes dwa lata temu. Ale to w kolejnym odcinku opowieści narciarskie.

Sława narciarze!

Tagi: , ,